Wywołanie Ducha

Wywołanie Ducha
W zaciemnionym pokoju kilkoro ludzi trzymając się za ręce przy okrągłym stole próbuje wywołać ducha. Nagle z ciała jednego z uczestników wyłania się szaro-biała, galaretowata ciecz przybierająca kształty ludzkie. W pokoju powoli zaczyna odczuwać się niepokojący chłód, a na twarzach uczestników dostrzegamy niepokój i lęk. Gasną wszystkie świece, a promienie księżyca padające przez okno stają się jedynym źródłem światła w pokoju. Napięcie i uczucie niepokoju wśród zgromadzonych nieustannie wzrasta....

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział : 1

                  Rozdział 1:Stace woła o pomoc                                               Wstałam dzisiaj bardzo wcześnie,była zaledwie 22:00. Zdziwiło mnie to bo zazwyczaj śpię ile wlezie.No więc wzięłam się za śniadanie.Otworzyłam wieko przytulnie chłodnej trumny i poszłam w mrok kuchni, aby pożreć moją ofiarę, którą była ta biedna parówka.Usiadłam.W kuchni nie było nikogo, tylko odgłosy Śpiących rodziców i siostry,Stace.Moja parówka nie wydawała się zbyt żywa więc ketchupem domalowałam jej oczy i cierpiący wyraz twarzy.Jestem jeszcze za młodym wampirem aby zabijać ludzi i wypijać ich krew.Ale nie długo.....To się zmieni.Nie mam nic do ludzi, lecz muszę pić krew.A najlepszą krew mają ludzie.Każdy wampir to wie.
  Dalszej ciszy nie mogłam znieść i pobiegłam zostawiając cierpiącą parówkę na stole.Na dworze także była cisza, mama zasadziła wczoraj świeże kwiaty śmierci więc mam pięknie potworny ogród. U nas kwiaty śmierci kojarzą sie z życiem wiecznym, nie wiem czy to prawda ale tak się mówi teraz. Z daleka słyszałam odgłosy bawiących się śmiertelnych, i odgłosy kpiącego z nich Sttana. Sttan to mój znajomy kolega z ulicy. Nie żebym mieszkała na ulicy,jestem z bardzo szanowanej rodziny.On jednak nie. Pobiegł do mnie od razu po zobaczeniu że nic nie jadłam i rzekł:- Słuchaj Liffeli,w pobliżu kręci się trochę smacznych kąsków,idziemy....?.-Jego głos trząsł się, i chyba liczył na odpowiedź typu ,,nie''.-Sttan przecież nie jesteśmy prawdziwymi wampirami, to znaczy dojrzałymi, aby pić ludzką krew.Chcessz, w domu została moja parówka.-Zaproponowałam.-Nie mam ochoty.-Bez entuzjazmu odparł.-Ma cierpiący wyraz twarzy, skusisz sie??.-Prosiłam dalej myśląc o samotnej ofierze.-Nie, muszę pogadać z Twoją siostrą.Mam jej coś ważnego do powiedzenia.Chodzi o Helsiffera, to poważne.-Gdy to usłyszałam to aż zamarłam.Helsinffer??To najbardziej szanowany wampir z naszej ulicy.Jego ojciec prowadzi Zakład Pogrzebowy,,Słoneczko''.Jest bardzo bogaty.-W każdym razie zawołam ją, ok?.-Tak mu odpowiedziałam. -Bardzo dziękuje, potrzebuje jej teraz....-Odwróciłam się i poszłam w stronę domu.Gdy popatrzałam w jego stronę, znikł.Nie myślałam teraz zresztą o nim,lecz o mojej siostrze.Nie przepadam za nią, ale nie wiem co Helsiffer chciał od niej!Pobiegłam do kuchni, wzięłam parówkę z talerza i weszłam w pachnący moim ulubionym zapachem stęchlizny korytarz.Z korytarza skręciłam w zapomnianą przez moją rodzinę skrytkę.Znajdowała się między schodami a Pokojem Straszka,mojego nietoperza. Nikt nie pamiętał o tym przejściu, tylko ja. Przed wyjazdem babcia mi powiedziała o niej, i teraz tylko ja o niej wiem. Wiec poszłam z tamtąd do pokoju Stace, która już do 23:00 śpi!-Stace czas wstawać!!Dryyyńń!!.- Udawałam budzik żeby się wkurzyła.-Liffeli...Ale ja nie żyje...-Burczała przez sen i nie przez sen.- Stace Redlrick przyszedł, przyniósł si kwiaty i czekoladki.-Redlrick to Chłopak Stace, ona za nim szaleje.-Redlrick,gdzie??Liffeli on nie może mnie tak zobaczyć!Zatrzymaj go.-Od razu się obudziła haha.-Nie martw się nie przyszedł,żartowałam.A teraz wstawaj.Sttan ma do Ciebie ważną sprawę, chodzi o Helsiffnera.-Zaciekawiona czekałam na wyjaśnienia.-O niee, nie nie nie. Tylko nie Helsiffner, przyszedł tu?-Siostra wydawała się wystraszona i zła.-Nie ale Sttan chciał ci coś o nim powiedzieć.-Już wstaje, aha i nie interesuj sie sprawą moją,Helsiffnera, i Sttana. Nie pytaj o nic a wszystko będzie dobrze.-Zaspana powiedziała to, i wyszła z pokoju.-Ciekawe oco jej chodzi.-Pomyślałam.-Musze się tego koniecznie dowiedzieć, b wiem, że bezemnie moja siostra zawsze pakuje sie w kłopotty. A ze mną w jeszcze gorsze.-Liffeli, co robisz w pokoju Stace? Przecież ona Cię zabije jak sie dowie że tu jesteś.-Mama weszła do pokoju Stace,ubrana elegancko.Uczesana i wymaloiwana.-My już z tatą po porannym śniadaniu, a teraz wyjdź z pokoju siostry i wyrzuć tą parówke.Przecież ma dopiero dwa dni, jest świeża.Jeszcze się zatrujesz.-Mama jak zwykle wszystko ma pod kątrolą,ale myślę, że nie wie o sprawie Sttana,Stace i Helsiffnera.-Dobrze już dobrze mamo, przyszłam tu tylko po wiadomości...-Powiedziałam tajemniczo, a mama popatrzała na mnie dziwnie.-Jakie dziwne dzieci się teraz rodzą...-Wzdychała.- Teraz muszę iść wypytać o wszystko  tego dumnego francuzkiego Pieseczka Helsiffnera. On myśli że z niego idealny wampir, bo już w wieku 120 lat pił krew. Ja mam 1500lat i na razie nie moge ale już za rok to się zmieni.Jakbym złamała zasade i wcześniej napiła się krwi to po pierwsze, wszyscy by mną gardzili.Po drugie,mogabym umrzeć.I po trzecie,najgorsze,wygnano by mnie do krainy Harpii. Ta kraina jest okropna! Tam skazują cię na wieczne męki.I musisz cierpieć wieczność i jeszcze dłużej!!Tak, tak się dzieje z takimi ludźmi którzy nie słuchają zasad. Ale ponieważ ten pudelek jest bogaty i jego rodzice mają znajomości, pan ważny nie dostał za to kary.Wręcz przeciwnie.Pochwalono go i dostał nie istniejący medal za wczesną dojrzałość.Teraz co noc lata z ojcem i matką na polowanie na ludzi. Dopada biedne ofiary w ciemnych bramach i rowach, a ja muszę zjadać głupie parówki z ketchupem zamiast krwi! To nie sprawiedliwe.-Stace chodź na obiad, już 00:00!!-Mama zawołała grobowo spokojnym głosem. Mieszkamy Na pobliskim opuszczonym cmentarzu.jednym z najbadziej znanych cmentarzy. Jest całkiem spory, można go całego obejść w jakieś 10 godzin.Mamy dużo znajomych, ale najbliższym jest Sttan. Zna go każdy na tym cmentarzu,,Wagghiton''.Jest tu bardzo mrocznie, dlatego wiele wampirów odwiedza lub przeprowadza się tu.Nie tylko wampirów, ale inne stwory też.Jednym z nich jest Delisha. Moja przyjaciółka, która jest mumią.Ale jest bardzo piękna.Ja jestem wampirem,mam 1500 lat i jestem bardzo ładna. A ona ma 1589 lat i jest piękna! Ma blond długie, i gęste włosy z czarnymi pasmami.Jest zawsze ubrana w bandarze,ale czyste i wyglądające jak ubranie.Jest opalona i wygląda czarująco! Każdy z chłopaków mieszkających na Cmentarzu ,,Wagghiton'' Nas zna,jesteśmy najpopularniejsze. A do tego jesteśmy cheerliderkami.Delisha jest moją przyjaciółką, ale musiała wyjechać na jakiś czas do cioci w Egipcie. Jej ciocia ma ponad 785,99857lata.Ale nadal się trzyma.
  Zadowolona zeszłam na obiad, i mrugnełam porozumiewawcz do Stace, która po minie widać było że zrozumiała.-Liffeli tylko ani słowa rodzicom o sprawie z Helsifferem, okey?-Wiedziałam że to powie,po prostu przeczułam!-Ale pod jedny warunkiem.-Sprytnie powiedziałam.-Jakim, powiedz mi a zrobie co chcesz. Przecież dobrze mnie rozumiesz, jak mama sie dowie....A co gorsza ojciec....O Helsifferze to koniec!Nie dadzą mi spokoju.-Niby szeptem,niby normalnie powiedziała Stace.-Dobrze siostro, ani słówka, ale Powiedz mi oco chodzi.-Nie moge,ale pozwole ci poszperać.Możesz popytać ludzi.Moich znajomych...Ale wara od mojego chłopaka!Jego w to nie mieszałam, i nie zamierzam.-Dobrze,, zgadzam sie na taki układ.-Wymieniłyśmy się uśmiechami i po obiedzie obie wybiegłyśmy żegnając sie z mamą i ojcem.Całą drogę przez groby myślałam o...niczym.I wtedy usłyszałam piosenkę.Poza cmentarzem mała dziewczynka ludzka,jak mi się wydawało.Siedziała i śpiewała smutną piosenkę. Była ubrana w czerwony płaszczyk, i czarne buciki.Miała długie czarne włosy z grzywką opadającą na jej błękitne oczy. Była także blada. I spojrzeniem mogła przeszyć.Podeszłam bliżej aby się przyjrzeć, i wtedy zaczeła śpiewać ciszej. Chciałam usłyszeć piosenkę,więc poszłam do dziecka.Zamyślona i przejęta dziewczynka śpewaniem piosenki nie zwracała na mnie uwagi, ale wiedziała ze stoję obok.Spojrzała na mnie, a ja poczułam się nieswojo. Wciąż śpiewała jedną i tą samą piosenkę.Nie odrywając ode mnie wzroku. W końcu zmieniła kierunek spojrzenia którym było morze.Zdziwiona że dziewczynka o tej godzinie sama siedzi obok morza na skale i śpiewa. Usiadłam obok i słuchałam....Minęło wiele minut i nagle dziewczynka urwała śpiew. Popatrzała w morze, na fale i ucichła.Jej piosenka była taka:
   Gdy nikt nie patrzy panna młoda, tonie w rzece szkoda szkoda.
   Nikt o niej nie pamięta, jej twarz raz złota raz smętna.
   Jest już całkiem blada, powoli na dno opada.
   Otwarte oczy ma, chodź już nie oddycha.
   Ona już z wody nie wstanie, to tylko czekanie czekanie....
Piosenka wydawała mi się znajoma, chociaż nie wiem skąd.Tym razem po 5minutach ciszy, ja zaczęłam śpiewać.Dziewczynka także,tylko teraz po jej policzku spłyneła łza.Tylko jedna łza,nie więcej.Chociaż popłynęła łza to dziewczyna uśmiechnęła się.Tylko na chwilę bo zaraz znów była smutna i patrzała w morze.Wydawała mi się teraz bardzo zamknięta w sobie, ale nie wiem dlaczego ona jest tutaj sama. Wiedziałam że nie odezwie się pierwsza więc przemówiłam:-O kim jest ta piękna piosenka?-Dziewczynka znów przeszyła mnie błękitnymi oczyma patrzącymi na mnie z pod czarnej grzywki.Zaczęła śpiewać i kolejna łza spłyneła.Lecz po drugim policzku.Szkoda mi było jej, zaproponowałam pójście do mojego domu,lecz nadal slyszałam głuchą cisze z jej ust. Oprócz piosenki nic więcej nie mówiła. A śpiewała bardzo melodycznie, nie słychać było anie jednej fałszywej nuty, fałszywego dźwięku.Teraz myślałam tylko o niej, o jej rodzicach i o tej przerażającej piosence.Co ta piosenka miała oznaczać? Panna Młoda...Może to jej mama?-Liffani!Do domu! Już późno, jest 7:00, czas sie umyć i iść do łóżka.-Mama zawołała radośnie,ciekawe z czego ta radość?-W każdym razie gdy się odwróciłam to obłąkanej dziewczynki niebyło.W powietrzu unosiła się tylko melodia piosenki.Zrobiło mi się głupio i poszłam do domu.Tam, czekała na mnie cała rodzina: ojciec Frael,matka Zefhedda, i siostra Stace.Wszyscy siedzieli przy jednym,wielkim stole.-Nareszcie jesteś Liffani, myślałem że poszłaś na polowanie hohoho. Ale przecież to nie możliwe.Nie martw się kochanie, już niedługo będziesz polować, sama albo ze mną lub mamą, a nawet siostrą.Musisz trochę jeszcze poczekać.-Mówiąc to, mój ojciec miał w głosie strach, współczucie i zazdrość.Nie wiem czemu miałby być zazdrosny,o polowanie?-Siadaj moje dziecko, chyba nic dzisiaj nie jadłaś.-Zapytała mama.-Owszem mamo, nie zdążyłam niczego skonsumować...-Powiedziałam to, myśląc o świeżutkiej parówce polanej ketchupem.-Więc siadaj,kochanie,siadaj.-Zaproponowała mama.-Jak tam na dworze,widziałam że masz nową koleżanke.-Mnie aż zamurowało po zdaniu siostry, jak mogła nas zobaczyć na dalekiej od cmentarza ścieżce.-Zjadłam to coś, co miałam na talerzu i poszłam do pokoju. Umyta i ubrana w piżamę, położyłam się na miękkiej trumnianej poduszce.Zapaliłam świeczki i pogrążyłam się w cudownym śnie.Nie zastanawiało mnie teraz co się dzieje z resztą, mamą tatą i Stace. Byłam zajęta śnieniem o Piosence.
  -AAAAA!!!!Pomocy!Odejdź ode mnie!Aaaa!!!-Piski dobiegały z pokoju mojej Stace.Straszek speszony tym dźwiękiem schował się pod stojakiem na świece w moim pokoju.Zerwałam się z  łóżka i pobiegłam, na drodze przed pokojem mojej siostry stała ona.Opętana dziewczynka o błękitnych oczach i bladej cerze. Stała i zaczęła zbliżać się z nożem do mojej siostry.Była ubrana w nocną koszule i miała roztargane włosy.Zobaczyła mnie i ucichła, zaraz po tym zaczęła biec w moją stronę.Wystraszona uciekłam do łazienki, a dziewczynka waliła w drzwi z całej siły krzycząc na całe gardło.Strach opętał mnie od stóp do głowy.Nagle, wszystko ucichło.Nie słychać było walenia w drzwi a strach uciekł razem z dziewczynką. Wyszłam powoli za drzwi i spojrzałam na ziemie, na której były ślady krwi.Bałam się że mogło się coś stać więc poszłam za śladami.Szłam długo,aż doszłam do pokoju Stace.Nie było jej, lecz na łóżku pozostała wielka plama krwi, a na ścianie krwawy odcisk ręki. Myślałam że to koniec, że Stace nie żyje. Poszłam do pokoju rodziców i zobaczyłam na drodze cooś, czego nigdy nie zapomne. Na podłodze leżała Stace, miała drgawki i nie miała dwóch kończyn, nogi i ręki. Spojrzałam na nią i zobaczyłam okropny widok. Na miejscu gdzie nie było kończyn, wystawały flaki i tryskała krew.Stace zaczeła wymiotować krwią, i w tym momencie coś zaczęło się zbliżać do pokoju. Poczułam że wcale nie jestem wampirem i spojrzałam na moją cerę. Nie była blada,lecz całkiem opalona.Nie tak blada jak opęranej dziewczynki,lecz opalona...Teraz to było pewne, jestem w rodzinie wampirów, lecz nim nie jestem.
 Kroki jakieś osoby się  zbliżały , były tuż za rogiem.Nie wiedziałam co zrobić z Stace, jak miałam ją stąd zabrać, skoro nie miała nogi,ręki i była cała w krwi.Brzydziłam się i jedna myśl przeszyła mi głowe.Krew.Wampiry nie posiadają krwi, to by znaczyło że ja i Stace nie jesteśmy wampirami. Tym bardziej musiałam ją z tąd zabrać. Już wzięłam się w garść i zabrałam Stace z miejsca na podłodze. Wyczołgaliśmy się , a krew z oderwanych kończyn tryskała po ścianach i suficie. Schowałam Stace i siebie w moim tajnym przejściu, o którym nic nikt nie wiedział.Próbowałam jej pomóc, zdjełam szlafrok, po darłam go na kilka części i związałam nim....Odgryzione,jak mi się wydaje. Kończyny mojej siostry.W tej chwili ktoś się znów zaczął zbliżac. Stace już się przebudziła z zemdlenia, i szła teraz sama. A raczej biegła, bo wciąż uciekałyśmy przed czymś, co szło za nami krok w krok. Kopnięciem w drzwi otworzyły się, i uciekłyśmy do domu mojej przyjaciółki,Delishi.<była mumią> Otworzyła nam drzwi, a my byłyśmy całe we krwi.-Liffani, co się stało,czemu tak wyglądacie.O rany!-Strach ogarną Delishe.- Delisha,Delisha.-Zaczęłam mówić zdyszana.-Pomóż nam, prosze wpuść nas,szybko.Coś nas goni, pomóż nam prosze.-Dokończyłam równie zdyszana.-Dobrze, przecież was tak nie zostawie, wejdźcie szybko.- Już po chwili byłyśmy w domu przyjaciółki, najpierw położyłam Stace na podłodze i próbowałyśmy razem z Delishą jej pomóc.No i przypomniało mi się o rodzicach. Postanowiłam szybko pobiec do domu po rodziców, jak pomyślałam tak zrobiłam.Wypadłam jak dzika z domu przyjaciółki i w deszcz i burze gnałam do domu. Stanęłam na rozwalonych drzwiach,rozejrzałam się i wbiegłam. Było więcej krwi, i więcej plam rąk odciśniętych na ścianach.Strach znikł, a noc ciągła się bezustannie. Dach zaczął przeciekać a ja, weszłam do pokoju rodziców. Odkryłam kołdre i ujrzałam ojca. Zjadał wnętrzności matki, i spojrzała na mnie dziko. Miał jasno błękitne oczy i szalony wyraz twarzy.I wtedy zrozumiałam. On jedyny w naszej rodzinie był wampirem. Nie wytrzymał już i pożarł własną żonę,aby zaspokoić głód ludzkiej krwi. Matka wydawała tylko odgłosy zarzynanego zwierzęcia, i ostatnim tchem patrzała jak jej mąż zjada ją od środka. Ostatnimi słowami złapała mnie za piżamę i szepnęła:-Otwórz szufladę na samym dole...-  Umarła pożerana przez ojca.Nakryłam ojca i matkę spokojnie kołdrą i spojrzałam najpierw na moją piżamę, która była okrwawiona przez ręke matki, a później spojrzałam na szufladę o której mówiła mama. Otworzyłam ją i zajrzałam co jest w środku. Wyjęłam z niej pistolet  o promieniach słonecznych. Jedyna broń na wamiry.Mama wiedziała co robi żeniąc wampira, i mieszkają =c na cmentarzu pełnym stworów i wampirów. Strzeliłam w ojca i usłyszałam pisk, ojciec speszony uciekł.Próbowałam go gonić ale nagle odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynkę.Śpiewała  piosenkę.Krew leciała jej przy tym z buzi i z otwrtymi ramionami szła w moją stronę.Strzeliłam kolejny raz, i dziewczyna wpadła w szał.Rzuciła się na mnie i wgryzła mi się w szyje.Stzreliłam jeszcze raz, i ucichła. Usiadła przy mojej mamie i powoli, a sprytnie poczęła wyjadać jej oczy.Flaki i całą reszte.Nie mogłam jej na to pozwolić, więc strzelałam cały czas. Otworzyłam oczy i jej już nie było.Równie dobrze, nie było też mamy.Zostały tylko ślady krwi. Zziębnięta i wściekła wróciłam do przyjaciółki.Szłam drogą, nie było żywej duszy na ścieżce. ie wiedząc co robie zaczęłam śpiewać piosenkę dziewczynki.Wydawało mi się że smutek i rozpacz opętały cały cmentarz.Teraz, pierwszy raz poczułam że tu nie pasuje.Że rzeczywiście nie jestem wampirem. Jedno jeszcze pytanie mnie martwiło, gdzie jest mój ojciec? I jak mógł zrobićto mojej matce? To dwa pytania, ale ważne jak dla mnie.
  Stanęłam przed drzwiami i spojrzałam na siebie.Przeczesałam ręką włosy i weszłam do domu Delishi.Nie było tam również nikogo.Ale już za chwile usłyszałąm w kuchni dźwięk czajnika, gotującej się wody. Obok stały dwie szklanki z porzeczkową cherbatą. Wyłączyłam gaz i zalałam cherbate. Nikogo nie było do okoła.Byłam sama? Przeszłam się po całym domu i w końcu znalazłam Delishe.Siedziała sama,na podłodze obok leżała Stace. Delisha śpiewała opetaną piosenkę i płyneły jej przy tym łzy po policzkach. Wydawało mi się przez chwile że Stace nie oddycha.Ale lekko się poruszała. Piec był rozpalony, palił ię i palił. W środku coś było....Zbliżyłam się i ujrzałam tam palące się zwłoki. Nie pytałam o nic,bo już nic nie rozumiałam.Zabrałam Stace z rąk Delishi, a ona skończyła śpiewać i wybiegła z domu. Poszłam za nią, biegłam aż znalazłyśmy się nad morzem Bllindhous.Ona spojrzała na mnie zaśpiewała i wskoczyła do morza. Stace wyczołgała się z domu, i chciała skoczyć za nią.Lecz nie pozwoliłam jej, wiadome by było że się utopi.Utopi...W tamtym momencie nie wiele myśląc skoczyłam za Delishą. Wyciągnęłam ją z wody i ocuciłam. Do drzewa gdzie byłyśmy ja i Delisha przyczołgala się Stace. A zaraz po niej banda wampirów, o szalonym wyrazie twarzy.Z buzi ciekła im krew i wyglądali okropnie! Wyjęłam pistolet i zaczęłam strzelać.Przybiegł do nas jakieś dziwne zwierze, które okazało się być wilkołakiem.Wsiadłyśmy na niego i pognaliśmy gdzieś w las niedaleko cmentarza.Wilkołak nie był tylko głupim zwierzęciem, potrafił mówić , i miał swoje zdanie.Wytłumaczył mi skąd się wzięłam i o co w tym wszystkim chodzi.
 Zaraza Bladttonh zarażała wszystkich aż doszła na nasz teren.Zarażają się nią nie tylko ludzie, ale i reszta umarłych.Ja byłam na tyle silna że przetrwałam, i nie odpadły mi żadne kończyny, ani nie ciekła mi  z buzi krew.Jestem poszukiwana przez wszystkich ludzi,i potworów.Moja krew jest najważniejsza i jeden jej łyk może uratować 1000ludzi żywych i nie żywych.i właśnie dlatego poszukują mnie wampiry. One nienawidzą ludzi, chyba że do skonsumowania.A krew żywych ludzi jest dla nich najważniejsza. Chcą mnie zabić aby uzyskać krew. Muszę się udać do Jessterhel, aby oddać krew doktorowi Colpewssa, bo z niej powstanie odtrutka dla wszystkich ludzi.wampiry otoczyły nas z każdej strony i musieliśmy coś zrobić.Wszystkim rozkazałam uciekać, a sama zostałam i wyciągłam broń.Zestrzeliam wiele wampirów, lecz zaczęło się ich zbierać coraz więcej.Poddałam się, i dołączyłąm do uciekającej grupy. Biegliśmy przez całą noc, aż nastał ranek.Nie bałam się słońca bo przecież nigdy nie byłam wampirem....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz